biografía        escritos        pinturas        dibujos        varia




The personality of Stanislaw Ignacy Witkiewicz goes beyond the confines of philosophy to embrace a whole series of creative activities that make him a unique figure in Polish and European culture between the two World Wars. Dramatist, poet, novelist, painter, photographer, art theorist (from 1919 onwards he was one of the most representative members of the poetic and artistic avant-garde in Poland, together with Witold Gombrowicz and Bruno Schulz, and a supporter of Formalism), and last but not least an acute and eccentric philosopher: this multitude of interests sums up a restless spirit who is difficult to classify in the usual categories. Of all his activities, he certainly considered philosophy as occupying a central place. But the philosophical thought which incessantly accompanied all Witkiewicz’s activities was mostly unknown to his contemporaries except as mediated by his art.

Witkiewicz was a radical critic of bourgeois society and the kind of social existence generated by capitalism, which he feared would lead to the complete dehumanisation of social life and a growing totalitarianism, with the consequent annihilation of the individual personality. Paradoxical and ironic debunker of bourgeois morality; harsh critic of the overwhelming mass society he saw as irreversibly invading both West and East not only in the hypocritical guise of a democratic system but also behind the banners of the proletariat; tragically aware of the progressive abandonment of authentic values linked to the individual, creative personality of man in favour of the spread in social life of values based on happiness, utility and material satisfaction, his philosophy of history led to a catastrophic diagnosis of contemporary reality: the welfare towards which society tends and to which even the "working classes" aspire leads them to forget the mystery of existence (a concept he placed at the centre of his "monadology"), to extinguish the metaphysical sentiment that springs from it and hence to the demise of religion and art, which have their foundation in it. It also marks the end of philosophy, its suicide: this is the negative result of his diagnosis of the growing mechanisation of life, the crisis of the individual in contemporary society, increasingly threatened by the advance of uniformity and democratic homologation, the greatest embodiment of which was for him Socialism. And rather than live in a society moulded by Socialism, as an authentic nihilist Witkiewicz preferred suicide. Against this unnatural end for philosophy, against its deterioration, Witkiewicz protested in the name of the individual and launched his slogan against the new myths of democracy and egalitarianism: "Monads of the world unite!".

In the philosophy expounded in his essays, Witkiewicz sought theoretical and ontological bases for the concept of the individual he expressed in his plays and novels. He harshly criticised the scientific model of culture that he saw in the works of Wittgenstein, Russell and Carnap (using the term "Carnapisation" as a synonym for stupidity) and which practically dominated the Polish philosophical scene in the 30s. Making no concession to Bergsonian mysticism and intuitionism, he particularly criticised the works of Kotarbinski and Chwistek . His main work, Pojecia i twierdzenia implikowane przez pojecie istnienia (Concepts and Theses Implied by the Concept of Existence, Warsaw , 1935) focuses on the monadic character of the existence of the individual, which embraces a multiplicity of existences. For Witkiewicz each "I" is an identity that contains multiple identities: he defined his philosophical position as "biological monadism". With his ontology his intention was to construct a system that would unite all the individual visions and partial truths of other philosophical viewpoints, especially psychologism and physicalism, thanks to the inescapable, unshakeable assumption of the totality of existence: "I start from the hitherto undifferentiated concept of Being in general". From this concept of Being he derives that of plurality - what he called the "original metaphysical implication" - and this plurality is made up of individual beings. In this way, he viewed the individual personality as a priority concept that cannot be reduced to its pale, bloodless counterparts - Husserl’s "pure conscience", Cornelius’ "data mediated by the personality", or Mach’s "complex of elements". The fundamental thesis of his ontology is thus that the World is made up of a multiplicity of Particular Existences. The particular existence, i.e. every conscious individual or every "I", is the ultimate being in his system and cannot be reduced to anything else. It is a dual being, in which two independent parts co-exist and interpenetrate: body and conscience.

Witkiewicz considered the inseparable unity in plurality represented by the monad, which is itself and at the same time embraces the multiplicity of the world, as an original fact that cannot be further clarified, just as any logical construction has to have a starting point that is assumed to be indefinite - that Mystery of Being that "can be defined as the impossibility of defining all the concepts of any conceptual system and the inevitability of getting bogged down in primitive concepts". In substance, the Mystery of Being expresses the insurmountable abyss that separates the "I" from the world, the finite nature of every monad and the infinite nature of the universe.



— Polish Philosophy Page



Stanisław Ignacy Witkiewicz: "O zaniku uczuć metafizycznych w związku z rozwojem społecznym"

Rozwój społeczny


Musimy zaznaczyć zaraz na wstępie, że nie mamy zamiaru podać tu jakiejś ścisłej teorii, chcemy raczej zaznaczyć pewne wątpliwości nasuwające się przy analizie współczesnych nam poglądów w filozofii i zjawisk w sztuce na tle postępującego uspołecznienia, do którego zdąża ludzkość. Zaznaczamy również, że poglądy wypowiedziane tutaj nie są wyrazem jakiegoś „społecznego wstecznictwa”, wierzymy bowiem w nieuchronność i konieczność pewnych przemian, mających na celu dobro i sprawiedliwość ogólną. Chodzi nam tylko o drugorzędne skutki tych przemian, co do których konsekwencji panują według nas pewne złudzenia. Bylibyśmy szczęśliwi, gdybyśmy mogli wierzyć w teorię wprost przeciwną, i wdzięczni będziemy każdemu, kto u d o w o d n i niesłuszność wypowiedzianych tu poglądów.

Niezależnie od różnic przekonań w jakichś problemach częściowych, każdy musi się zgodzić na to, że rozwój ludzkości idzie, zaczynając od najpierwotniejszego zrzeszenia, w kierunku upośledzenia indywiduum na rzecz tego zrzeszenia, przy czym indywiduum to, w zamian za pewne wyrzeczenia się, otrzymuje inne korzyści, których by samo osiągnąć nie mogło. Podporządkowanie interesów jednostki interesom ogółu – oto najogólniejsze ujęcie tego procesu, który nazywamy uspołecznieniem. W tworzeniu się społeczeństw są jednak dwa momenty zasadnicze, które musimy ściśle od siebie odróżnić, a mianowicie: moment władzy jednej jednostki, której władzę stara się ograniczyć bardzo mała stosunkowo grupa jednostek chcących władzę tę dzielić między siebie, i moment, w którym, wszystko jedno, w jaki sposób, całe zrzeszenie dąży do tego, aby władzę rozdzielić równomiernie między wszystkich swoich członków, czyli samo sobą rządzić: moment monarchiczno-oligarchiczny i demokratyczny; to ostatnie dążenie, jako osiągnięte, da się pomyśleć w pewnych granicach jedynie, ponieważ ostatecznie władza wykonawcza spoczywać musi w rękach stosunkowo niewielu indywiduów, ale muszą one być upoważnione do jej piastowania przez całe społeczeństwo. Zadania te spełnia bardzo nieudolnie system parlamentarny, który jednak wobec coraz potężniejszej organizacji czwartego stanu i wobec coraz większej kompromitacji państwowego socjalizmu przez demagogię i karierowiczostwo jego najwyższych przedstawicieli kierujących zaczyna się okazywać niewystarczającym i coraz silniej zaznacza się tendencja antypaństwowa, znajdująca swój wyraz na razie najdoskonalszy w syndykalizmie francuskim i w tradeunionach angielskich.

Równolegle mnożą się coraz więcej kooperatywy, zagarniając powoli kapitał skondensowany w rękach niewielu jednostek. Samorządzenie się klasy robotniczej – oto najnowszy jej ideał, mający najwięcej szans prawdopodobieństwa rzeczywistego wcielenia. Naturalnie próżne są marzenia naiwnych komunistów, chcących załatwić sprawę przez powrót do pewnych form pierwotnych społecznego bytowania, przy zachowaniu wszystkich zdobyczy dzisiejszej kultury. Również nieistotne są wszelkie utopie na temat powrotu człowieka do natury. Grupy tego rodzaju mogą ostać się jedynie przez czas pewien wymaganiom ogólnym, przez odosobnienie się od wzrastającej ciągle organizacji w większych rozmiarach, i nie mogą być trwałymi, zdolnymi do życia tworami społecznymi. Ludzkość nie może się świadomie cofnąć z raz już osiągniętego stopnia kultury, nawet nie może się zatrzymać; zatrzymanie się jest tu równoznaczne z cofnięciem. Nie możemy wyrzec się wzrastającego udogodnienia i bezpieczeństwa życia, nie możemy świadomie powstrzymać dalszego opanowywania materii przez człowieka i wynikającej stąd organizacji klas pracujących na wielkich obszarach naszej planety. Raz wyzwolona siła przyczepności społecznej wyższa jest ponad wszelkie świadome i indywidualne przeciwko niej działanie. Nie możemy sobie powiedzieć: dosyć na teraz kultury i wygody życia, zajmiemy się teraz równomiernym rozprowadzeniem jej po całym świecie i uszczęśliwieniem wszystkich jej zdobyczami. – Dopóki istnieje materiał, który może być przerabiany i dopóki technika nie napotka na jakieś katastroficznych rozmiarów zapory (co jest w krótkim przeciągu czasu bardzo wątpliwym wobec coraz to nowych odkryć źródeł energii), wymagania nasze wzrastać będą ciągle, na równi z upowszechnieniem poprzednich zdobyczy, i zatrzymanie kultury na pewnym osiągniętym już poziomie jest absolutną niemożliwością. Nie możemy przesądzać, jakie formy przybierze z czasem życie społeczne – jest to równanie o zbyt wielkiej liczbie niewiadomych – w każdym jednak razie na podstawie już znanego nam wycinka historii możemy twierdzić, że uspołecznianie się ludzkości jest zjawiskiem na wielkich dystansach nieodwracalnym, mimo że na małych ulegać może pewnym stosunkowo drobnym oscylacjom. Pierwotny okres małych zrzeszeń, których punktem wyjścia według niektórych jest rodzina, co nie zawsze daje się wykazać, okres, w którym są też początki wszelkich kultów religijnych, jest okresem zdobywania władzy przez jednego człowieka (np. starszego w klanie). Następnie, wskutek zawojowania słabszych, powstają większe państwa rządzone przez monarchę, który z powodu niemożności sprawowania rządów na większych przestrzeniach dzielić się musi władzą ze swymi najbliższymi, najpotężniejszymi z jego poddanych lub też kapłanami panującego kultu. Ten to okres, począwszy od pierwotnego do chwili, kiedy niższe warstwy ludności zaczynają uświadamiać sobie swoją siłę, uważamy za najistotniejszy dla rozwoju sztuki i metafizyki w formie systemów religijnych. Sztuka dawna nieodłączna jest od religii i pierwotne malarstwo i rzeźba są tylko dopełnieniem kultów. Handel koncentrujący się w pewnych miejscach dogodnych do jego rozwoju doprowadza do wyodrębnienia się pojedynczych miast i te w dalszym ciągu swego rozwoju zyskują coraz większą niezależność od władcy rządzącego całym krajem, a gdzie państewka są małe, doprowadzają do powstania samoistnych państw miejskich rządzonych przez rady, których ilość członków staje się coraz większa i coraz szersze warstwy ludności zaczynają brać udział w rządach państwa. Ten to początek samorządów miejskich jest pierwowzorem demokratycznych reprezentacyjnych instytucji naszych czasów. W przypadku naszego gatunku pierwszym tego rodzaju zdarzeniem jest Grecja. Tam też obok pierwszych demokratycznych instytucji powstają pierwsze szkoły filozoficzne, które są wyrazem oddzielenia się i czysto rozumowego traktowania metafizycznych problemów od wiary religijnej, i tam też wskutek obniżenia się poziomu wierzeń religijnych powstaje naturalistyczna rzeźba przedstawiająca ludzi takimi, jakimi są w życiu, ludzi w ruchu, i bogów, którzy się stają coraz bardziej do ludzi podobni i jako psychologia, i jako wygląd zewnętrzny, a ponad bogami i ludźmi, między którymi istnieje zupełna ciągłość przez bohaterów i półbogów, unosi się coś nieokreślonego, nieosobowego, co rządzi również śmiertelnymi jak i bogami, nieubłagane fatum, prototyp dzisiejszego fizycznego i psychologicznego determinizmu. Widzimy tu pierwszą zależność zjawisk w sferze sztuki i metafizyki od ustroju społecznego. Nie będziemy się tu zagłębiać w szczegóły historyczne nie mając odpowiedniej kompetencji. Chodzi nam jedynie o bardzo ogólnikowe zarysy poglądu, który narzuca się nam przez swą dziwną konsekwencję we wszystkich sferach działalności ludzkiej. Stoimy tu na naszym stanowisku wartości, przyznającym najwyższe miejsce w dziedzinie tak przeżyć wewnętrznych, jak i obiektywnej twórczości dwom sferom duszy ludzkiej: sztuce i metafizyce – sztuce przez to, że w jedności swoich dzieł wyraża bezpośrednio uczucie jedności osobowości i całego Istnienia, uczucie, które w metafizyce jest materiałem bezpośrednim dla pojęciowego ujęcia Prawdy Absolutnej. Oczywiście musimy przyznać bezwzględną wyższość metafizyki nad sztuką, ta ostatnia bowiem jest tylko specjalnym, bynajmniej nie obowiązującym całego istnienia, sposobem wyrażenia jedności w wielości, w przeciwieństwie do Prawdy Absolutnej, będącej zupełnym przezwyciężeniem Zasady Tożsamości Faktycznej Poszczególnej przez ujęcie zasadniczych praw każdego w ogóle Istnienia.[...]



— Kulturologia